Świetny, erotyczny dramat Audiarda o ludziach, którzy obchodzą się z miłością jak dzieci z zapałkami, to studium relacji niemożliwych. Ogląda się go z sercem w przełyku – nie tylko dlatego, że po
Make love, not war. Kiedy ostatni raz gościliśmy w paryskiej 13. dzielnicy, jej gospodarze mieli w dłoniach karabiny, na czole bandany, zaś w oczach żądzę mordu. Tym razem spacerujemy po niej z nestorem francuskiego kina, Jacques'em Audiardem, więc nastroje są raczej pacyfistyczne. Choć, mówiąc szczerze, wciąż minorowe. Jego świetny, erotyczny dramat o ludziach, którzy obchodzą się z miłością jak dzieci z zapałkami, to studium relacji niemożliwych. Ogląda się go z sercem w przełyku – nie tylko dlatego, że po ponadrocznych wakacjach w pandemicznej otchłani wszyscy jesteśmy złaknieni bliskości.
Audiard ma na koncie filmy z tak odmiennych porządków – od "W rytmie serca", czyli wybitnego remake'u "Palców" Jamesa Tobacka, przez naturalistyczny dramat więzienny "Prorok", po rewizjonistyczny i tragikomiczny western "Bracia Sisters" – że zawstydza większość reżyserów, których twórczość zbudowana jest z formalno-tematycznych przewrotek. Tym razem – przenosząc we francuskie realia powieść graficzną "Killing and Dying" Adriana Tomine'a – ląduje w monochromatycznym, paryskim labiryncie, który z lotu ptaka wygląda niczym jedna z grafik Franka Stelli. Kamera spada na ten świat z boskich wysokości, lecz pomijając wspomniany zabieg, Audiard nie jest facetem, który będzie opowiadał o ludziach kilka dekad młodszych od siebie z nieznośnym, artystycznym protekcjonalizmem. Empatia? Tak. Czułość? Oczywiście. Zafrasowany papa, który z palcem przytkniętym do czoła duma nad komunikacyjną aporią i zatomizowanym społeczeństwem? Zły adres.
Pracownica call center Emille (Lucie Zhang), doktorant i nauczyciel angielskiego Camille (Makita Samba) oraz wieczna studentka Nora (Noemie Merlant) uderzają w siebie niczym komety, spalają się w aktach miłości, namiętności bądź frustracji (niepotrzebne skreślić, chodzi o seks), po czym odbijają w przeciwną stronę z równie dużą mocą. To jeden z tych filmów, w których bohaterom nie pomaga Bóg z maszyny oraz Przypadek jako ostateczna instancja pogubionego scenarzysty – na swoje (nie)szczęście pracują sami. Audiard napisał tekst wraz z Leą Mysius oraz Celine Sciammą, co mówi wiele w tym kontekście – ta pierwsza autorka ma na koncie doskonałą "Avę", w której dorosłość krystalizuje się przed oczyma nastoletniej bohaterki jako szereg niemożliwych do zaspokojenia, emocjonalnych potrzeb; ta druga wyreżyserowała "Portret kobiety w ogniu", w którym miłość działa jak pole grawitacyjne na pstryczek. Obydwie wzbogacają wizję Audiarda o wyjątkowy rodzaj autorskiej wrażliwości. I to głównie dzięki temu tercetowi rozterki bohaterów i bohaterek filmu nie sprawiają wrażenia publicystyki na temat "emocjonalnej izolacji millenialsów", czy czegoś równie idiotycznego.
Film otwiera obraz nagiej Emille, imigrantki z Tajwanu, śpiewającej do mikrofonu melancholijny szlagier z kraju urodzenia. To kadr z cyklu "instant classic". Lecz Audiarda, prócz mnożenia fotogenicznych atrakcji, interesuje coś więcej. Seks jest u niego przede wszystkim dialogiem, w którym trudno dojść do konsensusu. Używanie czarno-białej taśmy do podkreślania binarnych stanów i emocji – miłości/obojętności, spełnienia/rozczarowania, i tak dalej, w ten deseń – to dość tani chwyt. Podobnie zresztą jak fabularne rozdanie, przypominające grę w papier-nożyce-kamień: Emille kocha Camille'a, ten jest zakochany w Norze, z kolei Nora jest zazdrosna o Emille, a tak naprawdę woli niejaką Amber Sweet, czyli camgirl o złotym sercu. Audiard jest jednak na tyle dobrym reżyserem, że potrafi obrócić owe uproszczenia na swoją korzyść. Gdy kamera, pomijająca ostentacyjnie Więżę Eiffela i Łuk Triumfalny, unosi się ponad trzynastą dzielnicę, a z kinowych głośników płynie elektroniczny hymn Rone'a na cześć wiecznie niespełnionych bohaterów, wszystko staje się jasne. Na tej wojnie jest o co walczyć.
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu